Kilka długich kolców z zaostrzonego drutu zbrojeniowego znaleźli we wtorek goprowcy na czerwonym szlaku do Komańczy. Parę dni temu na taki szpikulec nadział się jeden z turystów i dotkliwie zranił nogę. Dariusz Rajchel z Klimkówki w ubiegły piątek wędrówał czerwonym szlakiem do Komańczy. W okolicy Karlikowa nadepnął na wystający kolec i zranił stopę. – Ostrze przebiło grubą podeszwę buta turystycznego i wbiło mi się w nogę. Gdybym szedł w adidasach, pewnie przebiłoby mi stopę na wylot. Brat, który szedł ze mną, opatrzył mi ranę, ale i tak nie mogłem iść dalej. Wezwaliśmy na pomoc GOPR – opowiada turysta. Do szpitala został odtransportowany śmigłowcem.
Zaostrzony kawałek drutu zbrojeniowego długości około ośmiu centymetrów ktoś przymocował do kawałka grubej, metalowej sztaby. Od spodu umocował drugi, dłuższy kawałek drutu, który – wbity w ziemię – utrzymywał ostrze w pionie. Kolec, na który nadział się Dariusz Rajchel, nie był jedyny. – Znaleźliśmy wtedy cztery takie pułapki – wyjaśnia Rajchel.
We wtorek w pasmo Bukowicy pojechali ratownicy GOPR, bracia Rajchlowie i dwóch policjantów. Używając wykrywacza metalu, przeszukali około 10 km szlaku. W pobliżu miejsca wypadku znaleźli pięć kolejnych pułapek. – Na tym odcinku szlaku jest przewężenie. Nie da się go obejść. Trzeba iść między kamieniami, a tam właśnie były ukryte te pułapki – dodaje Leszek Berezka, zastępca naczelnika GOPR w Sanoku.
Na kogo czekały zaostrzone kolce? Dariusz Rajchel zauważył w pobliżu szlaku ślady pozostawione przez motocykl. – Być może komuś przeszkadzają motocykliści – zastanawia się Rajchel.
Policja próbuje ustalić, kto je zastawił. – Za narażenie zdrowia i życia ludzkiego grozi kara do trzech lat więzienia – mówi Małgorzata Wójtowicz, rzeczniczka sanockiej policji.