W Łopience – coś więcej niż szósty odpust

BIESZCZADY. Po raz szósty po II wojnie światowej na odpuście w Łopience, w Bieszczadach, spotkali się miłośnicy gór, poeci, pisarze, artyści, przewodnicy beskidzcy, GOPR-owcy, bieszczadnicy, harcerze oraz mieszkańcy okolicznych miejscowości należący do Kościoła katolickiego dwóch obrządków: rzymskokatolickiego i greckokatolickiego.
Spotkanie, któremu towarzyszyło duże zainteresowanie mediów, odbyło się w niedzielę 2 października, gospodarzem był ks. Piotr Bartnik, proboszcz parafii w Górzance nad Soliną. W tym roku mszy św. przewodniczył ks. Marek Wasąg, duszpasterz akademicki z Rzeszowa, on także prowadził modlitwę o uzdrowienie i procesję wokół cerkwi z Najświętszym Sakramentem. W czasie homilii powiedział on, że „wiara powinna być dla człowieka nie tylko uczuciem, religijnością i pobożnością, ale przede wszystkim ma być decyzją wyboru Chrystusa i przyjęcia woli Bożej”.

Wzruszającym momentem w czasie mszy była procesja darami, w której przyniesiono olbrzymich rozmiarów „babkę” z rodzynkami. Zjedzono ją po skończonych, trzygodzinnych uroczystościach. Innym nietypowym darem liturgicznym, świadczącym o prostocie i gościnności mieszkańców Bieszczad, były polne kwiaty oraz szarlotka, którą upiekła starsza pani z Buka, z pobliskiej osady.

Odpust odbył się w dawnej cerkwi greckokatolickiej pw. św. Męczennicy Paraskewii, w którym znajduje się ikona Maryi, zwanej Matką Pięknej Miłości. Była to uroczystość nie tylko religijna, choć ten wymiar był najważniejszy i najgłębszy, ale także okazja do spotkania się ludzi z całej Polski, zafascynowanych Bieszczadami oraz sposobem życia tamtejszych mieszkańców.

Na uroczystościach obecni byli ponadto: Zbigniew Kaszuba, odpowiedzialny za odbudowę cerkwi; Zbigniew Sawiński, wójt gminy Solina; Jano, pustelnik bieszczadzki znad Zalewu Solińskiego i organizator zlotów „zakapiorów” bieszczadzkich; Stanisław Orłowski, szef przewodników beskidzkich; harcerze z Przeworska oraz o. Witold Pobiedziński OFMConv z klasztoru franciszkańskiego w Sanoku.

Ponad 200 lat Łopienka stanowiła centrum kultu maryjnego na całe zachodnie Bieszczady. Wraz z Kalwarią Pacławską koło Przemyśla oraz Starą Wsią koło Brzozowa, należała do najliczniej odwiedzanych sanktuariów w południowo-wschodniej Polsce. Na odpusty przybywali tu katolicy dwóch obrządków z terenów dawnej Polski, Węgier i Rusi, a także żydzi ze swoimi kramami.

W latach 70-tych XX wieku z cerkwi pozostały jedynie ściany, wyposażenie zostało rozgrabione. Odbudowę świątyni rozpoczął ponad 20 lat temu Zbigniew Kaszuba z Warszawy wraz z grupą entuzjastów, którzy temu dziełu poświęcają do dzisiaj każdą wolną chwilę. „W tym roku zakończono budowę drewnianej dzwonnicy, być może na przyszłoroczny odpust będzie zwoływał głos łopieńskiego dzwonu” – powiedział ks. P. Bartnik.

Tradycję odpustów, przerwaną w 1943 roku, reaktywowano w roku 2000, wraz z umieszczeniem w świątyni kopii obrazu Matki Bożej Łopieńskiej. W 2002 roku oprócz wiernych i kapłanów rzymskokatolickich, na odpuście obecni byli duchowni greckokatoliccy na czele z abp. Janem Martyniakiem, metropolitą przemysko-warszawskim.

Łopienka jest osadą leżącą pośród bieszczadzkich wzgórz, pomiędzy Cisną a Wołkowyją. Wieś powstała na prawie wołoskim przed 1543 rokiem. W 1757 roku rodzina szlachecka Strzeleckich ufundowała murowaną cerkiew parafialną pw. św. Paraskewii, w której umieszczono słynącą cudami ikonę Matki Bożej z Dzieciątkiem. Jest to najstarsza z murowanych cerkwi w Bieszczadach. Po II wojnie światowej mieszkańców Łopienki wysiedlono, pozostawione domy i cerkiew zostały zniszczone. Świątynia służyła jako schronienie dla wypasanych owiec. Do osady powoli wraca życie, głównie dzięki odbudowanej z ruin cerkwi.

Autor: Witold Pobiedziński OFMConv