Za dwa, trzy lata goście gospodarstw agroturystycznych w rejonie Jasła będą pijać do obiadu wina wyprodukowane w przydomowych winnicach. Kilkanaście osób posadziło w tym roku winne krzewy w dolinie Wisłoki
– Na początek na niewielkiej powierzchni, bo na razie wszyscy jeszcze się uczą, ale myślimy, że za kilka, kilkanaście lat tych winnic będzie dużo więcej – mówi Roman Myśliwiec z Jasła, zwany „Podkarpackim Dionizosem”.
Myśliwiec od lat uprawia winorośl i na własne potrzeby wytwarza wino. Jest zaangażowany w realizację projektu „Podkarpackie winnice”, który zakłada
odrodzenie tradycji winiarskich na terenach podkarpackich. – Mamy poparcie samorządu wojewódzkiego, który dofinansował szkolenia dla zainteresowanych założeniem winnicy i zakup podręczników – dodaje Myśliwiec. Kilkadziesiąt osób zobaczyło, jak wygląda uprawa winorośli w Austrii, Czechach i Niemczech. Mogli przekonać się, jak pracują gospodarstwa agroturystyczne, dla których wytwarzanie wina stanowi dodatkowe źródło dochodu.
– U nas przepisy nie pozwalają jeszcze na sprzedaż wina ze swojej winnicy, ale myślę, że za kilka lat i to się zmieni. Na razie właściciele gospodarstw mogą podawać wino własnej produkcji swoim gościom jako dodatek do posiłku – mówi Roman Myśliwiec. Jest przekonany, że na Podkarpaciu można uprawiać winorośl i produkować dobre wina, bo: są miejsca z odpowiednim mikroklimatem, można je znaleźć w dolinie Wisłoki, w rejonie Pilzna i
Przemyśla, i są gatunki winorośli, które dobrze będą rosły w naszym klimacie.
– Nie uda się nam wyprodukować wina takiego jak te najlepszych marek, ale dobre kupażowane wino, czyli mieszkankę kilku gatunków, na pewno tak – dodaje Myśliwiec.
Wina z doliny Wisłoki oceniali specjaliści z wielu krajów i ich opinia jest zgodna: region ma odpowiednie warunki do produkcji znakomitych win. – Byłoby grzechem ten potencjał zmarnować, zwłaszcza w regionie takim jak
Podkarpacie, gdzie gospodarstwa są w większości bardzo małe, a ziemia nie najlepsza. Winnica Golesz Romana Myśliwca udowodniła, że wystarczą dwa
hektary ziemi IV-V klasy, aby się utrzymać i dać pracę innym – uważa Wojciech Bosak z Polskiego Instytutu Winorośli i Wina w Krakowie.
ANNA GORCZYCA – GAZETA.PL