Turystyka polega na sprzedawaniu ludzkich marzeń

Gdzie diabeł mówi dobranoc – nie ma chyba trafniejszego określenia Bieszczad. Jest to pewien paradoks, bowiem potencjał turystyczny, który kryje się w tym regionie jest porównywalny z tym, co oferują inne miejsca w Polsce. Wiedzą o tym ci, którzy przenieśli się w Bieszczady z róznych zakątków kraju, po to, by odnaleźć spokój, ciszę, metafizyczną i nieskrępowaną wolność.
Jestem sceprzonym góralem z Tarnobrzega – mówi z uśmiechem Przemysław Ołdakowski, współzałożyciel Bieszczadzkiej Fundacji „Partnerstwo dla Środowiska”. Poważniejąc, dodaje: – Tu jest moje miejsce. Życiorys ma bujny i chmurny. Pierwszy raz pojawił się w Lesku w 1975 roku z zamiarem ukończenia Technikum Leśnego. Pociągały go Bieszczady z całym surowym romantyzmem ówczesnej turystyki: sypia¬niem na gołej ziemi, wystawaniem za chlebem w długiej kolejce w skle¬pie w Wetlinie, polowaniem w knaj¬pie na wolny kufel do piwa. Bieszcza¬dy w owych czasach były jedynym miejscem w Polsce, w którym nie obowiązywał komunistyczny przymus pracy. Zewsząd ściągali tu więc ludzie-niebieskie ptaki chcący żyć inaczej. Na przykład zaprzyjaźniony z Ołdakow¬skim Jędrek Połonina, ostatni legen¬darny „cowboy bieszczadzki”. Uciekł tu z domu, mając zaledwie 17 lat. Rozsmakowany w trwających tygo¬dniami balangach w towarzystwie wozaków, drwali i jagodziarzy, aż do śmierci „bieszczadował” z krótkimi przerwami na nieudane próby stabili¬zacji. Strugał świątki, klecił wiersze, jeździł konno, pił na umór. Wściekle zdolny, ale w życiu zatracony – bez takich ludzi przyroda bieszczadzka straciłaby na kolorycie.
Drugi raz Przemysław Ołdakowski pojawił się w Bieszczadach po poważnym zakręcie życiowym (wypadek samochodowy) i długim okresie rehabilitacji. Przeniósł się z rodziną na ojcowiznę żony do Leska. Był rok 1995. Obserwując z bliska tę piękną, ale biedną ziemię, doszedł do wniosku, że szansą dla niej będzie turystyka. Ale sama przyroda nie wystarczy. Musiała zaistnieć równo¬waga między zasobami natury a możliwościami mieszkańców. Spokojna, dobrze zorganizowana działalność turystyczna posiłkowana wspólnym systemem promocji. Mniej więcej w połowie lat 90. zaczęła się tworzyć koalicja ludzi rozumiejących problemy tych terenów. Ołdakowski również był wśród nich. Znaczna część grupy partner¬skiej składała się z ludzi młodych, o szerokich horyzontach myślowych, owładniętych megapasjami. Realizować swe marzenia mogli w regio¬nie Bieszczadów, gdzie mieścił się Rezerwat Biosfery „Karpaty Wschodnie” – pierwszy trójstronny rezerwat UNESCO na świecie obejmujący tereny Polski, Słowacji i Ukrainy. Rezerwat ten był i jest nie tylko jedną z ostatnich ostoi dzikiej, karpackiej przyrody, ale także tyglem skupiającym różne kultury narodowe i etniczne: Wołochów, Łemków, Bojków, Żydów, Polaków, Słowaków i Ukraińców. Piękna drewniana architektura świecka i sakralna, tradycje rolnicze i pasterskie… Tylko w jaki sposób pokazać turystom magiczne miejsca w Bieszczadach, spleść je w trasy? Mechaniczne łączenie pieszych szlaków wydawa¬ło się nudne. Jako alternatywa powstał projekt „Zielony rower” – rowerowej ścieżki przyrodniczej na terenie gminy Lesko. W 2003 roku powstała Bieszczadzka Fundacja Partnerstwo dla Środowiska (szefem jest Ołdakowski), a trzy lata później, na jej bazie – Przedsiębiorstwo Społeczne Karpackie Centrum Turystyki Aktywnej „Zielony Rower”, którego ideą jest aktywizacja osób bezrobotnych w kontekście turystyki dziedzictwa narodowego. Firma stanowi trzon, wokół którego krążą pojedynczy przedsiębiorcy, ośrodek, w którym centralizują się ich oferty. Razem tworzą sprawną turystyczną siatkę. Działając w pojedynkę nie mieliby szans na rozwój.
Zawsze myślałem i przekonywa¬łem do tego otoczenie, że naszym interesem jest inwestowanie w lu¬dzi, a nie w ciężką infrastrukturę – opowiada szef Fundacji. – Na naszym terenie z powodu niżu demograficznego zamyka się szkoły – dlaczego by w ich miejsce nie stworzyć sieci niedrogich baz noclegowych? Zielone szkoły na rowerze połączo¬ne z interdyscyplinarną dydaktyką, z wykorzystaniem nauczycieli, dla których pracy jest coraz mniej – to jest pomysł! Przecież lekcje równie dobrze mogliby prowadzić ludzie stąd. Pokazywać, jak wygląda stara kuźnia, jak wykonuje się zawód pszczelarza, jak się prowa¬dzi gospodarkę leśną… Jestem głęboko przekonany o tym, że podstawą rozwoju regionu są nie tyle pieniądze, ile umiejący ze sobą współpracować ludzie.
Przemysław Ołdakowski rzeczywiście znalazł swoje miejsce w Biesz¬czadach. Uczestniczy w przedsię¬wzięciach, które przynoszą ludziom radość, dając im przy okazji możli¬wość rozwoju. Jest też człowiekiem dialogu i wielkiej cierpliwości. Do celu dąży małymi krokami. Według niego, turystyka jest fascynująca, bo polega na sprzedawaniu ludz¬kich marzeń. Im więcej turystom ich sprzedamy, tym więcej tury¬stów przyjedzie. Marzenia powinny się rozrastać. Kiedyś myślałem ostrożnie o skromnej ścieżce rowe¬rowej. Nie przypuszczałem wtedy, że będę uczestniczył w olbrzymim projekcie transgranicznego szlaku rowerowego, przebiegającego przez trzy kraje: Polskę, Ukrainę i Słowację. Dziś szlak ten liczy 1300 km, jego polska część – 900 km. (Elżbieta Konieczna)

Karpackie Centrum Turystyki Aktywnej
„ZIELONY ROWER” Przedsiębiorstwo społeczne
ul. Plac Konstytucji 3 Maja 7
38 – 600 Lesko
tel./fax + 48 (0-13) 469 62 90
www.zielonyrower.pl

Źródło: Biuro Prasowe Projektu „Gospodarka Społeczna na Bursztynowym Szlaku”
Informator Sp. z o.o.
Ul. Sienkiewicza 8/9
30-033 Kraków
tel. 012 630 91 46