Wielkie Manewry Szwejkowskie odbyły się w Przemyślu

Niektórzy z obolałymi nogami, przemoczeni, a jeszcze ze szmelcem, mydłem i powidłem pod pachą, za to wszyscy zadowoleni i uśmiechnięci wracali wczoraj z 8. Wielkich Manewrów Szwejkowskich

Choć udział w Wielkich Manewrach wymagał krzepy, hartu ducha, pomysłowości i przede wszystkim poczucia humoru, chętnych do zaciągnięcia się do nich nie brakowało. Przemyskie Stowarzyszenie Przyjaciół Dobrego Wojaka Szwejka zadbało o to, żeby żaden poborowy się nie nudził, więc odbyły się rajdy piesze i rowerowe, zabawy zręcznościowe, konkursy i różnego rodzaju imprezy w duchu szwejkowskiego poczucia humoru. Najwięcej zainteresowanych przyciągnęły tradycyjne manewry wodne. Zostaną one na długo w pamięci mieszkańców Zasania, bo po raz pierwszy w historii dziesięciu silnych poborowych, których wystawiła ta część miasta, przegrało walkę z twardzielami ze starej części Przemyśla. Dlatego wielka beczka pełna piwa przymocowana na linie trafiła na ich brzeg rzeki.

Iście szwejkowską pomysłowością i odwagą wykazali się młodzi ludzie, którzy na własnoręcznie wykonanych „jednostkach niezatapialnych” musieli pokonać San. Do ich budowy użyto wszelkich możliwych materiałów, nawet liści, rur kanalizacyjnych czy… siana, którym Maciek Chojnacki z Mateuszem Woźniakiem wymościli swoją tratwę, żeby było im wygodnie. Spław Sanem zaryzykowała też dziewczyna, która z wielkim zacięciem wiosłowała, siedząc na szachownicy w otoczeniu pucharów, które zdobyła w zawodach szachowych. – Bardzo lubię grać w szachy, ale lubię też pływanie, więc pomyślałam, że mogę połączyć te dwie rzeczy – mówi Kamila Maciorek, która przez miesiąc pracowała nad tratwą. Była najmniej mokrym konstruktorem. Jeden z młodych poborowych wykazał się wielkim poświęceniem – rzucił się w odmęty Sanu w połączonych sznurkiem pięciu nadmuchanych dętkach i jako gigantyczna gąsienica przepisowo pokonał rzekę. Takiej ofiarności nie wymagały inne atrakcje, jak puszczanie kaczek czy przygotowanie do wcielenia do woja przez naukę strzelania z karabinka pneumatycznego.

Manewry zakończyły się w niedzielę wesołym piknikiem na Wzgórzu Zamkowym, w sąsiedztwie Zamku Kazimierzowskiego, podczas którego szwejkolodzy m.in. popijali zupę piwną i wolno pykali fajeczkę na świeżym powietrzu.