Zabieszczadowali ze Starym Dobrym Małżeństwem

Tysiące fanów piosenki bieszczadzkiej i turystycznej skierowało swe kroki do Górnej Wetlinki w czasie minionego weekendu. W tym roku aż pięć dni trwało bieszczadzkie święto muzyki, poezji, rzeźby i malarstwa – jubileuszowy, V Festiwal Sztuk Różnych „Bieszczadzkie Anioły 2005”.
Wszystko zaczęło się w czwartek, 11 sierpnia, w małej salce widowiskowej w remizie strażackiej w Cisnej. Koncert na start rozpoczął Jerzy Filar, a po nim wystąpił kultowy studencki kabareciarz – Jacek Kleyff. Następnego dnia, w tej samej salce odbył się finał turnieju jednego wiersza „Bieszczadzkie Dusioły”. Wieczorem przed publicznością pojawili się Tomek Szwed i Maciej Zembaty.

Fanów dobrego kabaretu i piosenki przybyło do Cisnej wielokrotnie więcej, niż mogła pomieścić maleńka sala.

– To bez sensu – żalą się Agnieszka i Wojtek, z Białegostoku. – Przyjechaliśmy w Bieszczady specjalnie na tę imprezę i nie da się wejść na koncerty. W środku pełno, jak w autobusie w godzinach szczytu, wokół remizy tłum ludzi. Na zewnątrz nie słychać co się dzieje na scenie. Takie imprezy powinny odbywać się w dużych amfiteatrach.

– O budowie amfiteatru w Cisnej mówi się od dawna, ale na razie nie wiadomo, czy i kiedy on powstanie – mówi Alfons Spychała, właściciel schroniska Okrąglik w Cisnej. – Jest tu potrzebny jak najszybciej. W przeciwnym razie organizatorzy „Bieszczadzkich Aniołów” przeniosą tę imprezę w inne miejsce, a byłaby to dla Cisnej ogromna strata.

Kulminacja festiwalu nastąpiła w sobotę. Na turystycznej estradzie w Górnej Wetlince najpierw zaprezentowali się uczestnicy „Przeglądu Piosenki Bieszczadzkiej i Turystycznej”.

– Z roku na rok rośnie poziom tego konkursu – ocenia Krzysztof Myszkowski, lider Starego Dobrego Małżeństwa, pomysłodawca festiwalu „Bieszczadzkie Anioły” i przewodniczący przeglądowego jury. – Przyjeżdżają coraz ciekawsi twórcy. Tym razem mieliśmy kłopot z wyłonieniem trójki najlepszych. W końcu zdecydowaliśmy się nagrodzić aż sześciu wykonawców.

Główną nagrodę i złote skrzydło otrzymał zespół „Cztery Pory Roku” z Chełma.

– Po kilku latach przerwy w występach wracamy na estrady – mówi Anna Bobruś, wokalistka zespołu. Zanim zaczniemy grać koncerty, chcemy się przypomnieć publiczności uczestnicząc w festiwalach. Cieszę się, że ten come back jest aż tak udany.

Dwie drugie nagrody przyznano Joasi Pilarskiej i grupie „Krótko na temat”. Ponieważ organizatorzy przygotowali tylko jedno srebrne skrzydło, trzeba było wezwać na pomoc strażaków. Wprawna ręka piłą łańcuchową zgrabnie podzieliła skrzydło na dwie części.

Jeszcze więcej pracy miał strażak przy trzeciej nagrodzie. Brązowym skrzydłem podzielili się: „Hania na bani”, „Drogersi” i „Winorośl Duszy”.

Po koncercie laureatów konkursu piosenki na estradzie pojawił się zeszłoroczny zwycięzca, zespół „Bohema” z Kędzierzyna Koźla. Piosenki śpiewane przez Rafała Nosala, lidera grupy, rozgrzały ponad 6-tysięczną bieszczadzką publiczność. A później było już tylko goręcej. Z aplauzem przyjęto gościa fetiwalu – „Czerwonego Tulipana”. Po północy na estradzie pojawiło się oczekiwane przez wszystkich „Stare Dobre Małżeństwo”.

– Takiego klimatu jak pod połoninami nie ma nigdzie indziej – mówi Krzysztof Myszkowski. – Sprawia to magia miejsca i cudowna publiczność. Tu nie ma ludzi przypadkowych, tylko ci, którzy tu przyszli, żeby być z piosenką i poezją. Dla takich fanów gra się wspaniale.

Przez ponad dwie godziny tysiące gardeł śpiewało wspólnie stare i nowe przeboje „Starego Dobrego Małżeństwa”. Koncert się skończył, gdy niebo różowiało na wschodzie.

– Zapraszamy za rok na szóste „Anioły” – zakończył swój występ lider SDM.

KRZYSZTOF ROKOSZ Super Nowości